MTB Marathon - Złoty Stok

 W sobotę startowałem na maratonie w Złotym Stoku. Na szczęście wbrew wcześniejszym prognozom, pogoda dopisała i można się było pościgać w idealnych warunkach.

Początek, to start z ostatniego sektora i pierwsze kilkanaście kilometrów, a zwłaszcza pierwszy podjazd to ciągłe wyprzedzanie innych zawodników. W końcu po dłuższym czasie jadę w 4-osobowej grupce, od której po pewnym czasie udaje mi oderwać. Przed podjazdem na Borówkową Górę udaje mi się dogonić zawodnika z  Corratec Team Poznań - Zbigniewa Górskiego, za którym jadę aż kamiennego zjazdu z w.w. góry. Zaraz po rozpoczęciu zjazdu udaje mi się go wyprzedzić. Zjazd pokonuję niezbyt uważnie, bo w pewnym momencie słyszę mocne uderzenie blatu o kamień.
Jak się później okazało po oględzinach roweru na mecie, urwałem na tym kamieniu jeden ząb z tarczy, a dwa sąsiednie ścięły się do połowy. Przez co kilkukrotnie na zjazdach, przy większych nierównościach spadał mi łańcuch z blatu na średnią tarczę.
Gdzieś w połowie zjazdu z Borówkowej Góry dogania mnie i wyprzedza zawodnik z teamu Eska BGŻ, próbuję dotrzymać mu koła, co się w miarę udaje i kontynuję za nim zjazd z ok. 10-metrowym odstępem.
W końcu zjazd się kończy i pojawia się trzeci bufet, łapię tylko połówkę banana i ruszam w dalszą drogę już przed zawodnikiem BGŻ Eski Teamu.

Zaraz po stronie czeskiej, na pierwszych kilometrach udaję mi się dogonić i wyprzedzić po pewnym czasie kolejnego zawodnika, Zbigniewa Wiktora z Northtec-Bike Teamu. Po stronie czeskiej doganiam jeszcze jednego zawodnika, Krzysztofa Krzywego z Corratec Teamu, którego wyprzedzam na bardzo fajnym technicznym zjeździe. Przez pewien czas się jednak tasujemy, on ucieka mi na podjazdach, ja mu na zjazdach. Na jednym z podjazdów po stronie czeskiej, mocno liściastym, który dla mnie okazał się niestety w większości podejściem, zauważam, że Polar nie mierzy mi prędkości. Podchodząc co chwila próbuję poprawiać magnes na szprysze, jednak nic to nie pomaga, a na dodatek tracę dystans do wspomnianego zawodnika. Udaje mi się go dogonić i wyprzedzić dopiero na zjeździe kilkaset metrów przed dwoma bramkami, które zmuszają do zejścia z roweru.

W końcu docieram do ostatniego bufetu, gdzie trasa Giga łączy się z Mega, więc trasa maratonu zaczyna być mocno zapełniona megowiczami. Zaczyna się najstromszy podjazd maratonu, jego pierwszą część udaje się pokonać w siodle. Przy jego drugiej części stoi natomiast Grzegorz Golonko i pociesza, że teraz właśnie będzie najstromiej. Podjeżdżam do połowy, gdzie jeden z wyprzedzanych zawodników niestety odpuszcza i schodzi z roweru zmuszając mnie do zmiany toru jazdy, niestety nie udaje mi się go ominąć i reszta podjazdu jest już dla mnie podejściem. Po jego pokonaniu zaczyna się ostatni kilku kilometrowy zjazd do mety. Szeroki, szutrowy, kręty i szybki. Na zjeździe mocno dokręcam, przed jednym z zakrętów lekko przyhamowuje jak zwykle, jednak zakręt okazuje się niestety ostrzejszy niż przewidziałem i zaliczam na nim glebę, zbierając szlify na prawej ręce i nodze, dodatkowo spada mi łańcuch z blatu. Szybko się zbieram, zakładam łańcuch i dalej do mety. Niestety zanim ruszyłem zdążył mnie wyprzedzić Zbigniew Górski z Corrateca, który na mecie jest 15 sek. przede mną. Ja kończę na miejscu 15 w open i 8 w M2.


 Wyniki:
1 Bogdan Czarnota (Kross Racing Team) 03:36:56.948
2 Adrian Brzózka (JBG2 Professional MTB Team) 03:36:57.379
3 Marek Galiński (JBG2 Professional MTB Team) 03:36:58.848
4 Bartosz Janowski (Dobre Sklepy Rowerowe – Author) 03:40:36.018
5 Aleksander Dorożała (Kross Racing Team) 03:41:11.676

...
15 Adrian Jusiński  (BSA Pro Tour)  04:01:50.235

Komentarze

  1. Hej, tu Zbyszek z Northteca.
    Trochę udało mi sie za tobą jechać w Czechach, odpadłem w końcu na którymś ze zjazdów. Takie tylko spostrzeżenie: masz strasznie niską kadencję w czasie jazdy, nie masz problemów z kolanami i skurczami? Bo normalnie aż nie mogłem wyjść z podziwu jak siłowo przepychasz swojego 29era, którego ci zazdroszczę trochę:)
    pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  2. hej,
    dzięki za pierwszy komentarz na blogu :)
    rzeczywiście, można powiedzieć że jeżdżę jak czołg, ale taka kadencja mi odpowiada. Na tym maratonie średnia kadencja wyszła mi 71. Problemów o których wspominasz na szczęście nie mam. A ten 29er, gdyby on ważył przynajmniej trochę mniej ...
    pzdr.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz