W sobotę zaliczyłem swój pierwszy maraton za granicą - mianowicie w Czechach w mieście Most. http://www.klmost.cz/ Zawody były jednocześnie Mistrzostwami Czech w Maratonie. Na miejsce, w 8-osobowym składzie: 5 ścigantów, 1-ścigantka, Prezes i jeszcze kierowca Paweł, dotarliśmy w piątek ok. 21:00 po niemal 12 godzinach podróży. Kwatery mieliśmy w ośrodku Benedikt, ok. 4 km od startu, więc następnego dnia ruszyliśmy na start już na rowerach. Montaż chipów, numerów, trochę rozjazdu i kilka minut przed 10:00 ustawiam się w I sektorze.
Początek jest płaski i szybki, więc jedzie spory peleton, do pierwszych górek.
http://www.klmost.cz/detail-foto.php?id=3527
Jedzie mi się bardzo dobrze, początek mam w miarę mocny i więcej osób wyprzedzam, niż mnie wyprzedza.
Ogólnie na płaskim robię za pociąg, na podjazdach jak i na prostych zjazdach, bez problemu utrzymuje się z zawodnikami, z którymi jadę, a czasami potrafię im odjechać, ale jak się pojawiają trudne, strome i mocno kręte techniczne zjazdy, to niektórzy z tych których wyprzedziłem pokazują klasę jak powinno się zjeżdżać.
Na 20 km pojawia się bufet i tu mocne zaskoczenie, nie podają kubeczków z wodą ani izo w butelkach. Podają izo w BIDONACH i to na każdym bufecie. Na jednym z bufetów na lekkim podjeździe jak jechałem w grupce i nie zdążyłem wziąć bidonu, to gość gonił za mną kilka metrów, aż mi ten bidon podał.
Na 23 km na jednym ze zjazdów, próbując się utrzymać za jednym z Czechów, zaliczam mega glebę. Przelatując przez kierownicę ląduję na plecy i prawe biodro. Przez ponad minutę zatyka mnie i nie mogę złapać tchu. Jak wraca normalny oddech, wstaję i dopiero teraz odczuwam, ze mocno stłukłem i obtarłem prawe biodro, będzie bolało już do końca maratonu i jeszcze długo po. Znów obcieram również prawą rękę, jeszcze nie zagojoną po Krakowie. Wsiadam na rower, nie da się jechać, siodełko pogięte na prętach, tak że zsuwam się z niego do tyłu i na dodatek skręcone lekko w lewo stronę obcieram nogą. Na szczęście daje się je jakość trochę wyprostować, jednak komfortu jazdy już nie ma. Dobrze, że sztyca nie pękła bo byłoby już po zawodach. Pierwsze km po upadku to ogólnie tragedia w moim wykonaniu, biodro boli przy podpórkach i mocniejszych naciśnięciach na pedały na podjazdach. Pojawia się strach na zjazdach i większa asekuracja. Wyprzedza mnie kilka grupek. Na dodatek to krzywe siodełko pod tyłkiem daje się we znaki, a do mety jeszcze ok. 40 km. Mam ochotę się wycofać, jednak świadomość, że cała ta podróż do Czech pójdzie na marne każe mi kontynuować wyścig, przynajmniej treningowo. Po ok. 10 km od upadku jedzie mi się trochę lepiej, ale to i tak nie jest już to co na początku.
Pozostaje mi tylko żałować tej chwili nieuwagi i wywrotki, bo zawsze wynik mógłby być o kilka miejsc i minutek lepszy. A tak jest niedosyt i chęć zmierzenia się z trasą za rok (jest oznaczona na stałe i maraton odbywa się na na niezmienianej trasie). Tylko wcześniej trzeba zaliczyć trochę maratonów u Grzegorza Golonki.
Podsumowując, maraton kończę na 48 miejscu w open i 20 w elicie, przy okazji zdobywając kolejne kolarskie szlify, zarówno w dosłownie jak i w przenośni :)
Wyniki:
1. BOUDNÝ Pavel 1982 Česká spořitelna - Specialized 1. ME 2:59:15.9
2. BUBÍLEK Michal 1986 Kellys Bikeranch 2. ME 3:02:01.4
3. RAUCHFUSS Marek 1990 Remerx Cycling Team Kolín 3. ME 3:02:33.0
4. FOJTÍK Ondřej 1977 NISSAN DOLÁK 4.ME 3:03:24.6
5. TRUNSCHKA Tomáš 1980 caffenannini.cz 5. ME 3:03:58.9
...
48. JUSIŃSKI Adrian 1984 BSA Pro Tour 20. ME 3:44:47.9
PS. poniżej filmik z zawodów (by klmost525)
Początek jest płaski i szybki, więc jedzie spory peleton, do pierwszych górek.
http://www.klmost.cz/detail-foto.php?id=3527
Jedzie mi się bardzo dobrze, początek mam w miarę mocny i więcej osób wyprzedzam, niż mnie wyprzedza.
Ogólnie na płaskim robię za pociąg, na podjazdach jak i na prostych zjazdach, bez problemu utrzymuje się z zawodnikami, z którymi jadę, a czasami potrafię im odjechać, ale jak się pojawiają trudne, strome i mocno kręte techniczne zjazdy, to niektórzy z tych których wyprzedziłem pokazują klasę jak powinno się zjeżdżać.
Na 20 km pojawia się bufet i tu mocne zaskoczenie, nie podają kubeczków z wodą ani izo w butelkach. Podają izo w BIDONACH i to na każdym bufecie. Na jednym z bufetów na lekkim podjeździe jak jechałem w grupce i nie zdążyłem wziąć bidonu, to gość gonił za mną kilka metrów, aż mi ten bidon podał.
Na 23 km na jednym ze zjazdów, próbując się utrzymać za jednym z Czechów, zaliczam mega glebę. Przelatując przez kierownicę ląduję na plecy i prawe biodro. Przez ponad minutę zatyka mnie i nie mogę złapać tchu. Jak wraca normalny oddech, wstaję i dopiero teraz odczuwam, ze mocno stłukłem i obtarłem prawe biodro, będzie bolało już do końca maratonu i jeszcze długo po. Znów obcieram również prawą rękę, jeszcze nie zagojoną po Krakowie. Wsiadam na rower, nie da się jechać, siodełko pogięte na prętach, tak że zsuwam się z niego do tyłu i na dodatek skręcone lekko w lewo stronę obcieram nogą. Na szczęście daje się je jakość trochę wyprostować, jednak komfortu jazdy już nie ma. Dobrze, że sztyca nie pękła bo byłoby już po zawodach. Pierwsze km po upadku to ogólnie tragedia w moim wykonaniu, biodro boli przy podpórkach i mocniejszych naciśnięciach na pedały na podjazdach. Pojawia się strach na zjazdach i większa asekuracja. Wyprzedza mnie kilka grupek. Na dodatek to krzywe siodełko pod tyłkiem daje się we znaki, a do mety jeszcze ok. 40 km. Mam ochotę się wycofać, jednak świadomość, że cała ta podróż do Czech pójdzie na marne każe mi kontynuować wyścig, przynajmniej treningowo. Po ok. 10 km od upadku jedzie mi się trochę lepiej, ale to i tak nie jest już to co na początku.
Pozostaje mi tylko żałować tej chwili nieuwagi i wywrotki, bo zawsze wynik mógłby być o kilka miejsc i minutek lepszy. A tak jest niedosyt i chęć zmierzenia się z trasą za rok (jest oznaczona na stałe i maraton odbywa się na na niezmienianej trasie). Tylko wcześniej trzeba zaliczyć trochę maratonów u Grzegorza Golonki.
Podsumowując, maraton kończę na 48 miejscu w open i 20 w elicie, przy okazji zdobywając kolejne kolarskie szlify, zarówno w dosłownie jak i w przenośni :)
Wyniki:
1. BOUDNÝ Pavel 1982 Česká spořitelna - Specialized 1. ME 2:59:15.9
2. BUBÍLEK Michal 1986 Kellys Bikeranch 2. ME 3:02:01.4
3. RAUCHFUSS Marek 1990 Remerx Cycling Team Kolín 3. ME 3:02:33.0
4. FOJTÍK Ondřej 1977 NISSAN DOLÁK 4.ME 3:03:24.6
5. TRUNSCHKA Tomáš 1980 caffenannini.cz 5. ME 3:03:58.9
...
48. JUSIŃSKI Adrian 1984 BSA Pro Tour 20. ME 3:44:47.9
PS. poniżej filmik z zawodów (by klmost525)
Komentarze
Prześlij komentarz