W Szczytnie nastąpił debiut mojej nowej maszyny startowej - Scott Scale Pro 29. Jak przeczytacie dalej, średnio udany, ale to nie wina roweru. Ze sprzętu jestem zadowolony.
Start ze środka pierwszego sektora. Po kilkuset metrach szerokiego początku, trasa zaczyna prowadzić wąskimi drogami, tak że mogą jechać obok siebie tylko dwa rzędy rowerzystów. Wyprzedzanie jest bardzo trudne i nie udaje mi się nawet dogonić czołówki. Po około 10 km klaruje się druga kilkunastoosobowa grupa. W oddali kilkuset metrów przed nami widać jeszcze czołówkę, ale dający się trochę we znaki wiatr nie zachęca nikogo aby mocniej przycisnąć i próbować ich dogonić.
Początkowo próbowałem jechać na czele grupy, jednak jak zaczął się jeden z licznych łagodnych podjazdów, nagle okazało się, że wszyscy mnie wyprzedzają, tak że po pokonaniu podjazdu zamykałem już grupę. Na kolejnych podjazdach nie było lepiej, musiałem się mocno spinać, żeby nie zostać w tyle. Była totalna niemoc i brak siły. Po drugie niewygodnie mi się jechało w siodełku, tak że w pewnym momencie miałem nawet ochotę się zatrzymać i trochę przy nim pomajstrować. Po przeanalizowaniu całej sytuacji już po maratonie w domu, okazało się że miałem zbyt daleko odsunięte siodełko do tyłu. Przynajmniej mam taką nadzieję, że to wina źle przeniesionych ustawień ze starego roweru, a nie brak formy. W sumie zweryfikują to kolejne starty.
Wracając do przebiegu wyścigu w Szczytnie, stwierdziłem, że tego dnia sukcesem już będzie jak uda mi się w tej grupie utrzymać do końca i najwyżej spróbować powalczyć na finishu, więc niemal do rozjazdu Mega / Giga trzymałem się w środku grupy. Na najciekawszym odcinku trasy, czyli zjazd wąwozem do singla nad jeziorem, zakończonym kamienistym podjazdem udało mi się wraz z Michałem Braulińskim z BSA i Maćkiem Zielonką z Naftokoru uzyskać nieznaczną przewagę, która była niezwykle cenna dla Michała i Maćka bo obaj na rozjeździe skręcili do mety, do której były już tylko 4km. Oni wypracowanej przewagi już nie oddali i rozegrali finish pomiędzy sobą.
Ja natomiast po skręceniu na Giga zostałem zaraz dogoniony, oczywiście na pierwszym podjeździe.Grupkę tworzyli Jarek Ziółkowski z Krossa, Bartek Owczarek i Paweł Kołodziejek z Kliwera, Kacper Skalski, Adam Więcko, a także Artur Korc z Centrum Rowerowego Olsztyn. Niestety ten ostatni nie chciał z nami jechać i po chwili przeprowadził udany atak. Zrobił to w takim tempie, że nikt nawet nie spróbował załapać mu się na koło. A było to na płaskim.! Artur swoją przewagę powiększał, aż w końcu zniknął nam z pola widzenia. Na mecie dowiedziałem się od niego, że doszedł pierwszą grupę, czyli Baranka, Ebertowskiego i Rękawka.
My natomiast w miarę dobrym tempem pokonywaliśmy kolejne kilometry. Początkowo tu również się nie wychylałem i dopiero na ostatnich kilkunastu km, zaraz za ostatnim bufetem wziąłem się do aktywniejszej jazdy, często jadąc na czele grupy. Na ostatnich 3 km przed metą, próbowałem już mocniej przycisnąć, żeby uzyskać bezpieczną przewagę. Kluczowa chyba okazała się ostatnia prosta z 3 podjazdami, na której przed wjazdem na stadion, udało mi się uzyskać małą, ale wystarczającą przewagę, aby nie trzeba było ostro finishować.
Wyniki:
Giga:
1 Baranek Paweł (Mbike Team Marathon) 02:44:14
2 Ebertowski Przemysław (Subaru Trek Gdynia) 02:44:16
3 Rękawek Radosław (Kross Racing Team) 02:44:49
4 Korc Artur (Centrum Rowerowe Olsztyn) 02:45:06
5 Jusiński Adrian (BSA Pro Tour) 02:49:04
6 Skalski Kacper (WKRECENI.PL Racing Team) 02:49:06
7 Ziółkowski Jarosław (Kross Racing Team) 02:49:08
8 Owczarek Bartosz (Kliwer Bike Team) 02:49:11
9 Więcko Adam (Suwałki) 02:49:22
10 Kołodziejek Paweł (Kliwer Bike Team) 02:49:27
Start ze środka pierwszego sektora. Po kilkuset metrach szerokiego początku, trasa zaczyna prowadzić wąskimi drogami, tak że mogą jechać obok siebie tylko dwa rzędy rowerzystów. Wyprzedzanie jest bardzo trudne i nie udaje mi się nawet dogonić czołówki. Po około 10 km klaruje się druga kilkunastoosobowa grupa. W oddali kilkuset metrów przed nami widać jeszcze czołówkę, ale dający się trochę we znaki wiatr nie zachęca nikogo aby mocniej przycisnąć i próbować ich dogonić.
Początkowo próbowałem jechać na czele grupy, jednak jak zaczął się jeden z licznych łagodnych podjazdów, nagle okazało się, że wszyscy mnie wyprzedzają, tak że po pokonaniu podjazdu zamykałem już grupę. Na kolejnych podjazdach nie było lepiej, musiałem się mocno spinać, żeby nie zostać w tyle. Była totalna niemoc i brak siły. Po drugie niewygodnie mi się jechało w siodełku, tak że w pewnym momencie miałem nawet ochotę się zatrzymać i trochę przy nim pomajstrować. Po przeanalizowaniu całej sytuacji już po maratonie w domu, okazało się że miałem zbyt daleko odsunięte siodełko do tyłu. Przynajmniej mam taką nadzieję, że to wina źle przeniesionych ustawień ze starego roweru, a nie brak formy. W sumie zweryfikują to kolejne starty.
Wracając do przebiegu wyścigu w Szczytnie, stwierdziłem, że tego dnia sukcesem już będzie jak uda mi się w tej grupie utrzymać do końca i najwyżej spróbować powalczyć na finishu, więc niemal do rozjazdu Mega / Giga trzymałem się w środku grupy. Na najciekawszym odcinku trasy, czyli zjazd wąwozem do singla nad jeziorem, zakończonym kamienistym podjazdem udało mi się wraz z Michałem Braulińskim z BSA i Maćkiem Zielonką z Naftokoru uzyskać nieznaczną przewagę, która była niezwykle cenna dla Michała i Maćka bo obaj na rozjeździe skręcili do mety, do której były już tylko 4km. Oni wypracowanej przewagi już nie oddali i rozegrali finish pomiędzy sobą.
Ja natomiast po skręceniu na Giga zostałem zaraz dogoniony, oczywiście na pierwszym podjeździe.Grupkę tworzyli Jarek Ziółkowski z Krossa, Bartek Owczarek i Paweł Kołodziejek z Kliwera, Kacper Skalski, Adam Więcko, a także Artur Korc z Centrum Rowerowego Olsztyn. Niestety ten ostatni nie chciał z nami jechać i po chwili przeprowadził udany atak. Zrobił to w takim tempie, że nikt nawet nie spróbował załapać mu się na koło. A było to na płaskim.! Artur swoją przewagę powiększał, aż w końcu zniknął nam z pola widzenia. Na mecie dowiedziałem się od niego, że doszedł pierwszą grupę, czyli Baranka, Ebertowskiego i Rękawka.
My natomiast w miarę dobrym tempem pokonywaliśmy kolejne kilometry. Początkowo tu również się nie wychylałem i dopiero na ostatnich kilkunastu km, zaraz za ostatnim bufetem wziąłem się do aktywniejszej jazdy, często jadąc na czele grupy. Na ostatnich 3 km przed metą, próbowałem już mocniej przycisnąć, żeby uzyskać bezpieczną przewagę. Kluczowa chyba okazała się ostatnia prosta z 3 podjazdami, na której przed wjazdem na stadion, udało mi się uzyskać małą, ale wystarczającą przewagę, aby nie trzeba było ostro finishować.
Wyniki:
Giga:
1 Baranek Paweł (Mbike Team Marathon) 02:44:14
2 Ebertowski Przemysław (Subaru Trek Gdynia) 02:44:16
3 Rękawek Radosław (Kross Racing Team) 02:44:49
4 Korc Artur (Centrum Rowerowe Olsztyn) 02:45:06
5 Jusiński Adrian (BSA Pro Tour) 02:49:04
6 Skalski Kacper (WKRECENI.PL Racing Team) 02:49:06
7 Ziółkowski Jarosław (Kross Racing Team) 02:49:08
8 Owczarek Bartosz (Kliwer Bike Team) 02:49:11
9 Więcko Adam (Suwałki) 02:49:22
10 Kołodziejek Paweł (Kliwer Bike Team) 02:49:27
Komentarze
Prześlij komentarz