Skandia - Kwidzyn

Ostatni w tym roku maraton Skandii. Od początku już po dotarciu w piątek wieczorem na miejsce, a także na ostatnich km w drodze do Kwidzyna zastanawialiśmy się jak może być na Grand Fondo tylko 350m przewyższenia. Tyle podawał organizator, jednak trochę nas to zastanawiało bo okolica była mocno pagórkowata. W rzeczywistości wyszło trochę więcej, bo ok. 530m. Jednak trasa jak to na Skandii, szybka, prosta i mało ciekawa jak na teren, w którym była rozgrywana. Chociaż i tak o niebo lepsza niż w Białymstoku. Jednak potencjał okolic Kwidzyna nawet w połowie nie został wykorzystany.

(Autor: Wojtek Szabelski)

Od początku startu poszło mocne tempo. Z pierwszą grupą utrzymałem się przez kilka km, praktycznie do wjazdu w teren gdzie zaraz odpadłem. Dojechał do mnie Paweł Niechwiedowicz z PTR Dojlidy Białystok, któremu powiozłem się trochę an kole. Po złapaniu drugiego oddechu, zacząłem dawać zmiany i wspólnie dogoniliśmy Pawła Bobera z Corratec Teamu . Współpraca się układała i po jakimś czasie we trójkę doszliśmy Jacka Brzózkę z JBG. Po pewnym czasie nasza grupa powiększyła się o kolegę z BSA Piotra Truszczyńskiego, a także kolejnych zawodników JBG, Tomasza Pierwochę i jeszcze jednego, którego niestety nie znam.

Za nim wjechaliśmy na druga pętlę dla Grand Fondo, nie utrzymali się z nami Paweł Niechwiedowicz, Paweł Bober oraz Piotrek Truszczyński, który zerwał łańcuch. Tuż po wjeździe na druga pętlę w przeciwną stronę jechali Robert Banach z Aleksandrem Dorożałą, którzy wycofali się z wyścigu.
Na tej pętli również doganialiśmy kolejnych zawodników. Byli to Krzysztof Drabik, później Bartek Wawak z JBG wraz Dariuszem Zakrzewskim z Mistrala. Na przełajówce jechał Marek Cichosz z Legii-Felt, którego również wchłonęliśmy. Największym zaskoczeniem było jednak dogonienie Przemka Ebertowskiego, który jechał sobie rekreacyjnie i do naszej grupki dołączył tylko na chwilę.
To był ostatni zawodnik, którego udało się dogonić.

Teraz grupka zaczęła się już definitywnie kurczyć. Odpadł Marek Cichosz przez defekt. Akurat grupkę prowadzili zawodnicy JBG, nikt nie ostrzegł o sporym kamieniu leżącym lekko z boku toru jazdy. Ja go ominąłem z ledwością, inni też go jakoś ominęli, a Marek musiał chyba wjechać na niego centralnie dobijając i tak  wąską przełajową oponkę do obręczy.

Na ostatnich km przed metą w grupce zostałem ja, Darek Zakrzewski, Jacek Brzózka, Bartek Wawak i zawodnik w stroju Selle Italia - Krzysztof Drabik. Tym razem pech dopadł mnie. Wpadł mi patyk w szprychy tylnego koła i omal nie urwałem haka tylnej przerzutki. Krótki postój, wyciągniecie patyka i naprzód. Hak skrzywiony, ale da się jechać. Na wyciągnięcie patyka straciłem jednak kilkanaście sekund, które w tym momencie były decydujące. Kiedy ja walczyłem z patykiem, zawodnicy JBG przeprowadzili atak i urwali Zakrzewskiego oraz Drabika. Udało mi się tylko dogonić tych dwóch ostatnich, z którymi dotarłem do mety i stoczyłem finish. Niestety przegrany. Wygrał Zakrzewski, ja byłem drugi, a za mną Drabik.


Grand Fondo:
1 Brzózka Adrian - JBG-2 Profesional MTB Team 2:38:18
2 Krzywy Krzysztof - Corratec Team 2:40:07
3 Tecław Radosław - Corratec Team 2:40:48
4 Banach Bartosz - Mróz Active Jet 2:40:48
5 Górski Zbigniew - Corratec Team 2:45:22
6 Kaiser Andrzej - Corratec Team 2:45:23
7 Brzózka Jacek - JBG-2 Profesional MTB Team 2:49:00
8 Wawak Bartłomiej - JBG-2 Profesional MTB Team 2:49:00
9 Zakrzewski Dariusz - Mistral Białystok 2:49:28
10 Jusiński Adrian - BSA Pro Tour 2:49:29

Komentarze

Prześlij komentarz