Skandia - Lublin

Można powiedzieć, że był to miejski wyścig na rowerach MTB.
O trasie to szkoda pisać, ogólnie to ją zapamiętam głównie przez duże ilości asfaltu - około 15 km wyjazdu z miasta i drugie 15 km to powrót. Ciekawe było też zabezpieczenie trasy powrotnej przez miasto,  gdzie obstawione przez policję były jedynie skrzyżowania a wyścig odbywał się w normalnym ruchu ulicznym.
Autor: Jakub Hereta

Autor: Wojtek Szabelski
Przebieg rywalizacji wyglądał za to mniej więcej tak.
Po starcie tempo było spacerowe, więc po kilku km doszli nas zawodnicy Grand Fondo startujący poza Pucharem. Po jakimś czasie do przodu mocno skoczył Krzysztof Krzywy z Corrateca za jakimś zawodnikiem na przełajówce. (zawodnik na przełajówce startował poza Pucharem Polski). Po chwili za nimi skoczył Michał Kowalczyk z HP Sferis. Peleton swoim tempem jechał dalej, gdzie przyspieszenia nabrał dopiero po wjechaniu w teren. Z dużej grupy osób została wtedy ok. 15 osobowa grupka.

Na 22 km trasy pojawił się jakiś marny podjazd, na którym czołówka podkręciła tempo i zweryfikowała moje amatorskie możliwości. Nie utrzymałem się z nimi i wylądowałem w 4-osobowej grupce pościgowej z Piotrkiem Truszczyńskim oraz dwoma zawodnikami Corratec Teamu: Zbyszek Górski i Radek Lonka. Tutaj też za długo się nie zadomowiłem. Na jednym z zakrętów w lesie, broniąc się przed wjechaniem w dwa ledwo co widoczne pieńki, musiałem mocno przyhamować, a później już okazało się że nie jestem wstanie odrobić kilku metrów straty do tej grupki. Miałem chyba jakiś chwilowy kryzys. Po kilku km samotnej jazdy dogonił mnie kolega z drużyny - Kamil Karwat i stwierdził że strasznie się wlokę. Trochę zwolnił, udało mi się złapać mu na koło i po niedługim czasie odżyłem, tak że mogłem wyjść na zmianę. Trzeba jeszcze nadmienić, że w tym momencie przyszło nam wyprzedzać tłumy zawodników z dystansu Mini (zupełnie w jak w ubiegłym roku w Kwidzynie), ale przynajmniej miejsca było wystarczająco. Po kilku km współpracy dojrzeliśmy przed nami główny peleton. Strata wynosiła ok 1 minuty. Dodało nam to trochę animuszu i w końcu gdzieś na około 50 km udało nam się do nich dołączyć.

Przez kolejne km jechałem sobie na końcu grupy, mając nadzieję że jakieś ataki pojawią się dopiero na asfaltach przed metą, tak że utrzymam się w peletonie jak najdłużej. To nie był mój dzień. W międzyczasie okazało się, że uciekinier - Krzysiek Krzywy złapał gumę i na prowadzeniu został tylko Kowalczyk z HP-Sferis. Ostatnie 15 km to ponownie asfalty. Od czasu do czasu ktoś mocno skacze do przodu. Najmocniejszy skok zrobił Krzywy i długo jechał kilkadziesiąt metrów przed nami, ale jakoś niemrawo mu to szło (może miał małe ciśnienie w oponie), bo w końcu peleton go wchłonął. Im bliżej mety również, tym więcej samochodów na drodze, pomiędzy którymi przyszło nam się przeciskać. Dobrze że policja obstawiała skrzyżowania przynajmniej.

Ostatnie kilkaset metrów przed metą to zjazd, ostra nawrotka w lewo - w którą najlepiej wchodzi Andrzej Kaiser i ma kilka metrów przewagi, jednak jakoś nie ciśnie zbyt mocno, bo na ostatnim podjeździe zostaje wchłonięty. Jeszcze tylko zjazd, dwa zakręty i meta. Finish z grupy wygrywa Bartosz Banach, ja wpadam na metę, gdzieś pośrodku tej grupki i kończę zawody na 6msc wśród zawodników z licencją i 9 open.
Autor: Wojtek Szabelski
 Grand Fondo:
1 Kowalczyk Michał - HP-Sferis 2:43:14   PP(1)
2 Górski Zbigniew - Corratec Team 2:49:26
3 Podolski Krzysztof - MTB Team RMF-FM Adrenaline 2:49:33
4 Ziółkowski Jarosław - Brubeck Kettler Team 2:49:39
5 Banach Bartosz - HP-Sferis 2:50:27   PP(2)
6 Dorożała Aleksander - Mbike Factory Team 2:50:27   PP(3)
7 Batek Dariusz - CCC Polsat Polkowice 2:50:27    PP(4)
8 Wawak Bartłomiej - JBG-2 Professional MTB Team 2:50:28   PP(5)
9 Jusiński Adrian - BSA Pro Tour 2:50:29   PP(6)
10 Halejak Wojciech - HP-Sferis 2:50:29   PP(7)

Komentarze